Dnia 2 listopada 2022 roku, w wieku 77 lat, do domu Ojca odszedł Salezjanin Współpracownik ś.p. Mirosław Rzepecki. Mirosław Rzepecki do Stowarzyszenia Salezjanów Współpracowników wstąpił 14.05.1989 roku i złożonemu tego dnia Przyrzeczeniu był zawsze wierny. Brał aktywny udział w życiu Stowarzyszenia. Przez wiele lat był koordynatorem Centrum Lokalnego SSW przy dziele Sióstr Salezjanek w Łodzi: najpierw na ul. Franciszkańskiej a potem na ul. Brauna. Wierny salezjańskiemu powołaniu służył dzieciom i młodzieży w Oratorium i Ochronce, które prowadzą Siostry Salezjanki. Służył obecnością i wiedzą – z wielkim zaangażowaniem prowadził lekcje języka angielskiego. Głęboko wierzymy, że Maryja Wspomożycielka Wiernych, doprowadziła naszego Brata do ogrodów salezjańskich w Niebie.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 10 listopada 2022 roku, w Łodzi, w kościele Wniebowzięcia NMP. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…..
W I czwartek miesiąca listopada czyli 03.11.22 r. nasza Wspólnota spotkała się na nocnej Adoracji Najświętszego Sakramentu w Kaplicy Adoracji w Różanostockim Sanktuarium.
Naszej modlitwie (od kilku lat) przyświeca główna intencja czyli – modlimy się o nowe, święte powołania kapłańskie i zakonne. Tym razem też tak było, ale tego wieczoru naszej modlitwie towarzyszyły również jeszcze inne szczególne okoliczności. Pierwsza okoliczność to: w tę listopadową noc, razem z całym Kościołem, zatrzymywaliśmy się nad wielką tajemnicą przemijania życia ziemskiego, nad śmiercią, nad prawdą dotyczącą rzeczywistości po śmierci - życia wiecznego. Druga ważna dla naszej Wspólnoty okoliczność to: nasza Wspólnota w tym roku obchodzi swoje 45 lecie (jesteśmy od 1977r.!!!). Mieliśmy za co dziękować i o co prosić.
Nasze spotkanie Adoracyjne składało się z następujących refleksji:
1. ŚWIATŁOŚĆ WIEKUISTA NIECH IM ŚWIECI…
2. ŚWIĘCI DROGOWSKAZAMI DO NIEBA…
3. JEZUS ŹRÓDŁEM ŚWIĘTOŚCI I BRAMĄ DO NIEBA…
Ad 1. ŚWIATŁOŚĆ WIEKUISTA NIECH IM ŚWIECI… Tej nocy nasze myśli biegły do tych, którzy już przeszli na drugą stronę życia, nad których grobami pochylaliśmy się. Naszą modlitwą obejmowaliśmy bliskich naszemu sercu, za którymi tęsknimy, bo odeszli nie tak dawno temu, po ludzku myśląc – odeszli za wcześnie…. Modliliśmy się za kapłanów, siostry zakonne, naszych poprzedników, za założycieli i członków naszego Centrum Lokalnego, za członków naszych rodzin, sąsiadów, dzieci i ludzi młodych, za tych, którzy zginęli tragicznie, oraz za tych, których nie znaliśmy… za WSZYSTKICH którzy ODESZLI z całej RODZINY SALEZJAŃSKIEJ!!!
Ad 2. ŚWIĘCI DROGOWSKAZAMI DO NIEBA… W Adoracyjnej ciszy uświadamialiśmy sobie i dziękowaliśmy Bogu za drogowskazy prowadzące do Nieba i które są stawiane na naszej drodze życia. A są nimi święci i błogosławieni, wspominani przez wszystkich i znani tylko Bogu. Dziękowaliśmy Panu Jezusowi za nasz skromny Jubileusz 45 – lecia, że wezwał nas do Wspólnoty Salezjanów Współpracowników, do Rodziny Salezjańskiej z której wywodzi się tylu świętych i błogosławionych, którzy już przebywają w niebie i cieszą się oglądaniem oblicza Boga. Wspominaliśmy ich wszystkich - świętych i błogosławionych, znanych i nieznanych. Oni za życia umiłowali, naśladowali i podążali za Panem Jezusem - pełniąc wolę Ojca. Niech pozostaną i będą nam DROGOWSKAZAMI DO NIEBA!!!
Ad 3. JEZUS ŹRÓDŁEM ŚWIĘTOŚCI I BRAMĄ DO NIEBA… W miesiącu, w którym wspominamy naszych zmarłych, myśleliśmy również o naszej śmierci i słowami św. Siostry Faustyny prosiliśmy o łaskę, aby była ona szczęśliwa i spokojna: ,,O Jezu miłosierny, rozciągnięty na krzyżu, wspomnij na naszą godzinę śmierci! O najmiłosierniejsze Serce Jezusa, otwarte włócznią, ukryj nas w ostatnią śmierci godzinę! O Krwi i Wodo, która wytrysłaś z Serca Jezusowego jako zdrój niezgłębionego miłosierdzia dla nas w naszej śmierci godzinie. Jezu konający, zakładzie miłosierdzia, złagodź gniew Boży w naszej śmierci godzinie”.
I dalej prosiliśmy naszego Zbawiciela słowami: ,,.. Panie Jezu stajemy dziś przed Tobą obecnym w Najświętszym Sakramencie, jak przed „Bramą", która wiedzie do Domu Ojca. Jesteśmy pod wrażeniem spotkania z majestatem śmierci i ciszą cmentarza. W ostatnich dniach wiele myśli biegło w stronę naszych zmarłych. Oni dziś stają razem z nami. My przed Tobą, jak przed „Bramą", czekając na wejście do Domu Ojca, oni już poza „Bramą", którą przekroczyli w chwili swej śmierci. Panie, Ty sam siebie nazwałeś „Bramą". Jan ewangelista zanotował Twe słowa: „Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony" (J 10, 9). Panie, Ty dobrze wiesz, że nasze życie jest ciągłym poszukiwaniem bramy wiodącej do prawdziwego szczęścia. Błądzimy, gubimy się, często pukamy do niewłaściwych drzwi, ale wciąż tęsknimy za spotkaniem z Tobą… Wiemy jednak, że nie wszyscy, którzy do Ciebie dotrą, będą mogli uczestniczyć w szczęściu spotkania z kochającym Ojcem. Mówisz o tym sam w przypowieści o zamkniętych drzwiach. O tych, którzy stoją przed nimi wołając: „Panie, Panie, otwórz nam…" i słyszą w odpowiedzi: „Odejdźcie ode Mnie wszyscy, którzy czynicie nieprawość…". Jezu z radością wyznajemy, że jesteś Bramą otwartą i dla nas, ale tylko do czasu…. Trzeba wejść do tej bramy jeszcze w czasie ziemskiego życia… – i tego wszystkim ŻYCZYMY.
Ślemy salezjańskie pozdrowienia do całej RODZINY SALEZJAŃSKIEJ!!!
CENTRUM LOKALNE SSW z RÓŻANEGOSTOKU
Dnia 9 września 2022 roku, w wieku 71 lat, odszedł do wieczności Alojzy Krebs Koordynator Centrum Lokalnego SSW przy Parafii św. Wawrzyńca w Olsztynie.
Do Stowarzyszenia Salezjanów Współpracowników Alojzy Krebs wstąpił 08.09.1988 roku i złożonemu w tym dniu Przyrzeczeniu był zawsze wierny. Aktywnie i z pełnym zaangażowaniem uczestniczył w życiu Stowarzyszenia do ostatnich swoich dni.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 13 września br. w Olsztynie - Gutkowie. Wśród osób, które towarzyszyły Mu w ostatniej ziemskiej drodze obecni byli wszyscy członkowie lokalnej Wspólnoty SSW i przedstawiciele Rady Prowincjalnej.
Głęboko wierzymy, że Maryja Wspomożycielka Wiernych, doprowadziła naszego Brata ogrodów salezjańskich w Niebie.
Alku, odpoczywaj w pokoju!
09 wrzesień 2022
Seria niezwykłych wydarzeń towarzyszyła i ubogaciła uroczystość poświęcenia relikwiarza błogosławionego męczennika Stefana Sandora, skazanego za to, że po prostu «był salezjaninem».
Gorąco was pozdrawiam, drodzy przyjaciele charyzmatu Księdza Bosko. Tym razem bohaterem mojego przesłania nie jest młody człowiek, którego spotkałem w czasie jednej z moich podróży, ale młody salezjanin zamęczony na Węgrzech i ostatnio beatyfikowany.
Spotkanie ze Stefanem Sandorem jest bardzo pięknym spotkaniem serca.
Mówienie o wydarzeniach z przeszłości i pozycjach ideologicznych jest zawsze trudne i delikatne, ponieważ istnieją różne wrażliwości i środowiska kulturowe. Ale dramatyczne wydarzenia obecnych dni z ich śladami rozlewu krwi i cierpienia odnawiają stare rany, które, jak sądziliśmy, zostały wymazane raz na zawsze.
Stefan Sandor to młody salezjanin laik lub koadiutor (czyli nie ksiądz, ale salezjanin konsekrowany), który w wieku 39 lat został skazany na śmierć i stracony w mrocznych latach reżimu komunistycznego na Węgrzech. Został skazany jedynie za to, że “był salezjaninem”: za gromadzenie młodych ludzi na zajęciach młodzieżowych, sportowych i szkoleniowych. Dla ówczesnego reżimu oznaczało to “zdradę stanu”.
Może to zabrzmi absurdalnie, ale w wielu częściach świata salezjanie wciąż drażnią “wielkie szychy” po prostu dlatego, że chcą uczynić tę ziemię lepszą, zaczynając od dzieci i młodzieży.
Ale historia Stefana jest bardzo szczególna, zarówno jeśli chodzi o jego skazanie i sposób, w jaki uratował życie sześciu aresztowanych wraz z nim młodych mężczyzn, jak i jego egzekucję i pochówek w nieznanym masowym grobie, a po 70 latach odnalezienie go dzięki pomocy byłego wychowanka i trzech doświadczonych specjalistów od historii i badań DNA.
I mówię to, ponieważ szczerze wierzę, że pomimo trudności, z jakimi mamy do czynienia nawet w tym momencie historii Europy i świata, Bóg nadal ma ostatnie słowo, do Niego należy ostatnie słowo, gdy chodzi o sprawę życia i śmierci.
Tak było w przypadku młodego salezjanina Stefana Sándora. Odkryłem to w Budapeszcie, na Węgrzech, w dniu 4 czerwca tego roku. Wszystko wydawało się być zrządzeniem Opatrzności.
Kilka tygodni temu wspaniały gmach “Clarisseum”, w którym niegdyś mieściła się siedziba węgierskiej inspektorii, został zwrócony salezjanom wraz z wieloma budynkami, w tym drukarnią, w której pracował Stefan Sándor, a którą 72 lata temu upaństwowił reżim komunistyczny.
Na tym zdjęciu widać, jak wchodzimy przez zewnętrzną bramę: tego nie można było uczynić przez ostatnie 70 lat, aż do dnia dzisiejszego.
Tam, gdzie znajdowały się podwórza, właśnie w tym samym miejscu, gdzie bł. Stefan został aresztowany i zaprowadzony na szubienicę, odbyła się uroczysta Eucharystia, której miałem przyjemność przewodniczyć, a na zakończenie której miało miejsce poświęcenie i umieszczenie nowego relikwiarza bł. Stefana Sandora w stałym miejscu.
«Zawdzięczam mu życie»
Kolejny cudowny i wzruszający moment. Stefan Sandor zapobiegł egzekucji sześciu młodych mężczyzn, skazanych razem z nim.
Na tym zdjęciu widzicie mnie w towarzystwie mężczyzny siedzącego na wózku inwalidzkim. Jego żona nie mogła przybyć, ponieważ jest bardzo chora. Jest on jednym z sześciu tych wówczas młodych ludzi, którzy w wieku 22 lat zostali aresztowani wraz ze Stefanem za “zdradę stanu”. Po bardzo ciężkim przesłuchaniu z torturami młodemu salezjaninowi udało się chwilę porozmawiać z tymi młodymi mężczyznami i poprosić ich, by zrzucili całą winę za to, o co zamierzali ich oskarżyć, na niego. Młodzieńcy opierali się, ale powiedział im, że ze względu na ich przyjaźń i wiarę w Jezusa muszą to zrobić, aby uratować swoje życie. I tak też się stało. Powiedział mi o tym właśnie ten były wychowanek i były animator “Clarisseum”. I tak Stefan został skazany na śmierć, a oni na osiem lat więzienia. Na szczęście, jak powiedział mi nasz przyjaciel, trzy lata później na Węgrzech upadł reżim komunistyczny i ich wyrok został unieważniony.
DNA pobrane ze znaczka
Kolejny szczegół pokazuje nam działanie Opatrzności. W lipcu 1952 roku Stefan Sandor został przyłapany w pracy i nigdy więcej nie był widziany przez swoich współbraci. Przez 70 lat miejsce pobytu jego ludzkich szczątków pozostawało nieznane. Został stracony i pochowany w masowym grobie wraz z pięcioma innymi osobami w lesie na obrzeżach Budapesztu, bez żadnego znaku czy nazwiska, które mogłoby dać jakąkolwiek wskazówkę. Pochowanie w nocy i bez śladu wpisywało się w zamiar tych, którzy dokonali na nim egzekucji. Przez wszystkie te lata panowało przekonanie, że odnalezienie jego szczątków będzie niemożliwe. Jednak determinacja naszego byłego wychowanka, doświadczenie i wiedza znawcy historii tamtych lat w Budapeszcie (który domyślił się, gdzie mogą być pochowani, analizując to, co było wiadomo o wielu innych ówczesnych pochówkach) sprawiły, że kilka miesięcy temu odnaleziono doczesne szczątki sześciu rozstrzelanych. Wydawało się rzeczą niewiarygodną odnalezienie szczątków tych sześciu osób. Postanowiono sprawdzić, czy jedną z nich nie jest błogosławiony Stefan.
Pomogło w tym DNA, które udało się pobrać z listu napisanego przez Stefana i z innego listu ze znaczkiem, który przykleił brat, który żył nadzieją znaleziania jego zwłok, ale który zmarł trzy lata temu. To wszystko pozwoliło dwom wielkim specjalistom, których poznałem i którym z to podziękowałem, ekspertom w technikach rozpoznawania DNA, zidentyfikować wiele doczesnych szczątków śmiertelnych Stefana, które zostały zebrane i złożone w tej delikatnej urnie, którą tutaj widzimy. Stefan Sandor jest przedstawiony, jak czyta węgierski Biuletyn Salezjański (Szalezi Ertesito), przypominając, w jaki sposób poznał Księdza Bosko i świat salezjański, a także przywołując jego misję edukacyjną w dziedzinie druku, jako że był mistrzem drukarskim.
Z powodu tego wszystkiego i jeszcze wielu innych szczegółów, to co przeżyliśmy, było wyjątkowe. Mogę zaświadczyć, że moje wzruszenie, a także wzruszenie wielu osób w czasie Eucharystii tego ranka i w czasie różnych spotkań i dzielenia się przez cały dzień, nie da się opisać. Mogę zaświadczyć o wzruszeniu tego młodego wówczas (teraz w podeszłym wieku) mężczyzny, który mógł położyć rękę na urnie swojego salezjańskiego przyjaciela, wychowawcy i męczennika, który uratował mu życie i poświęcił się dla niego. Na bazie mojego osobistego doświadczenia mogę stwierdzić, że to nie jest przypadek. To jest znacznie więcej. Jest to również wyraz obecności Boga w wydarzeniach historii, znaczone ludzką wolnością.
Dlatego na koniec mogę powtórzyć to, co powiedziałem na początku: błogosławiony Stefan Sàndor wrócił do domu. I również salezjanie dzisiaj, z młodymi ludźmi, którzy są tutaj i tymi, którzy przyjdą, powrócili do domu, do swojego domu, do “Clarisseum” w Budapeszcie na Węgrzech.
Ks. Ángel Fernández Artime, SDB
Źródło ANS