(ANS – Watykan) - 9 kwietnia 2022 r. Papież Franciszek przyjął na Audiencji JE Kard. Marcello Semeraro, Prefekta Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. W czasie audiencji Ojciec Święty upoważnił tę Kongregację do promulgowania Dekretu dotyczącego:
- cudu przypisanego wstawiennictwu bł. Artemidesa Zattiego, laika profesa Towarzystwa Salezjańskiego św. Jana Bosko, urodzonego 12 października 1880 r. w Boretto (Włochy) i zmarłego 15 marca 1951 r. w Viedma (Argentyna).
Tym aktem Ojciec Święty otwiera drogę do Kanonizacji Bł. Artemidesa Zattiego. O dacie kanonizacji zadecyduje Ojciec Święty w czasie Konsystorza zwyczajnego.
Artemides Zatti urodził się 12 października 1880 r. w Boretto (Reggio Emilia). Już w bardzo młodym wieku doświadczył ciężaru poświęcenia, bo mając zaledwie 9 lat życia musiał pracować jako parobek. Z powodu biedy rodzina Zattiego na początku 1897 r. musiała wyemigrować do Argentyny, osiedlając się w Bahìa Blanca. Młody Artemides zaczął od razu uczęszczać do kościoła parafialnego prowadzonego przez salezjanów, gdzie spotkał ks. Carlo Cavallego, proboszcza, człowieka pobożnego i niezwykle dobrego, który był jego kierownikiem duchowym. To on ukierunkował go na życie salezjańskie. Miał 20 lat, kiedy rozpoczął aspirantat w Bernal.
Opiekując się młodym kapłanem chorym na gruźlicę, sam się zaraził. Ksiądz Cavalli w swojej ojcowskiej trosce – którą okazywał mu na odległość – postarał się o to, aby przeniósł się do domu salezjańskiego w Viedma, gdzie panował bardziej odpowiedni klimat, a przede wszystkim gdzie znajdował się misyjny szpital ze świetnym salezjańskim pielęgniarzem, który w praktyce pełnił rolę “medyka”: ks. Evasio Garrone. Ten zachęcił Artemidesa, by modlił się do Maryi Wspomożycielki, prosząc o uzdrowienie i radząc mu przy tym, aby złożył następujące przyrzeczenie: «Jeśli Ona cię uzdrowi, będziesz się poświęcał przez całe swoje życie tym chorym». Artemides chętni złożył to przyrzeczenie i cudownie wyzdrowiał. Powie potem: «Uwierzyłem, przyrzekłem wyzdrowiałem». Jego droga została wyraźnie określona i przyjął ją z entuzjazmem. Zaakceptował także pokornie i z poddaniem niemałe cierpienie, jakim była dla niego rezygnacja z kapłaństwa. Złożył pierwsze śluby jako salezjanin laik w dniu 11 stycznia 1908 r, a wieczyste – 8 lutego 1911 r. Zgodnie z obietnicą złożoną Maryi, natychmiast i całkowicie poświęcił się pracy w szpitalu, początkowo zajmując się apteką, ale potem, po śmierci ks. Garrone w 1913 r., cała odpowiedzialność za szpital spadła właśnie na jego barki. Istotnie, został zastępcą dyrektora szpitala, administratorem i kompetentnym pielęgniarzem, którego szanowali wszyscy chorzy i sami pracownicy służby zdrowia, którzy stopniowo pozostawiali mu coraz większą swobodę działania.
Jego służba nie ograniczała się tylko do szpitala, ale rozszerzała się na całe miasto, a nawet na dwie miejscowości znajdujące się na brzegach rzeki Negro: Viedma i Patagones. Gdy zachodziła taka potrzeba, wyruszał o każdej godznie w ciągu dnia lub nocy, docierając do ruder na peryferiach i robiąc wszystko za darmo. Jego sława jako świętego pielęgniarza rozprzestrzeniła się na całe Południe, przybywali do niego chorzy z całej Patagonii. Nierzadko zdarzało się, że chorzy woleli wizytę świętego pielęgniarza od wizyty lekarzy.
Artemides Zatti kochał swoich chorych w sposób naprawdę poruszający. Widział w nim samego Jezusa, do tego stopnia, że kiedy prosił siostry o ubranie dla chłopca, który dopiero co przybył, mówił: «Siostro, masz ubranie dla 12-letniego Jezusa?». Jego troska o chorych była tak duża, że ta przybierała różne formy. Są tacy, którzy pamiętają, jak widzieli go niosącego na plecach zwłoki zmarłego w nocy pacjenta do kostnicy, aby usunąć je z pola widzenia innych chorych: zrobił to, recytując De profundis, i wykonując, zgodnie z dewizą, którą Ksiądz Bosko pozostawił swoim synom – praca i umiarkowanie – wspaniałą pracę, wykazując się przy tym stałą gotowością ducha, heroicznym poświęceniem, nie dbając o żadne zadowolenie osobiste, nie biorąc nigdy urlopu i czasu wolnego. Niektórzy mówią, że jedynymi dniami wytchnienia były te pięć dni, które spędził… w więzieniu! Tak, zaznał również więzienia z powodu ucieczki więźnia, który był leczony w szpitalu, za którą jego obwiniono. Wyszedł z niego uniewinniony, a jego powrót do domu był triumfem.
Miał łatwość nawiązywania relacji międzyludzkich, które stały pod znakiem wyraźnego współczucia; bardzo się cieszył, że mógł mieć do czynienia z prostymi ludźmi. Ale przede wszystkim był człowiekiem Bożym. On Nim promieniował. Jeden z lekarzy szpitala, który był raczej niewierzący, powiedział kiedyś: «Kiedy widziałem pana Zattiego moje niedowiarstwo się chwiało». A ktoś inny: «Wierzę w Boga, odkąd poznałem pana Zattiego».
W 1950 r. niezmordowany pielęgniarz spadł ze schodów, co było przyczyną późniejszych objawów raka, które sam wyraźnie zdiagnozował. Pełnił swoją misję jeszcze przez rok, kiedy to, po cierpieniach heroicznie znoszonych, odszedł 15 marca 1951 r. w pełnej świadomości, otoczony miłością i wdzięcznością całej społeczności.
Został ogłoszony Czcigodnym sługą Bożym 7 lipca 1997 roku, a Błogosławionym ogłosił go św. Jan Paweł II na Placu św. Piotra w dniu 14 kwietnia 2002 roku.