Misyjna strategia św. Franciszka Salezego

Ksiądz Bosko, zainspirowany dobrocią, gorliwością i optymistycznym humanizmem św. Franciszka Salezego, wybrał go na patrona swojego Zgromadzenia, a tych, którzy poszli za nim, nazwał “Salezjanami” (Konstytucje SDB, 4, 17). Także dzisiaj można się wiele nauczyć, gdy chodzi o strategię misyjną, jaką Franciszek Salezy umiał zastosować, najpierw w czasie pobytu w regionie Chablais we Francji (1594-1597), a następnie pełniąc posługę biskupa Genewy na wygnaniu (1602-1622).

Najpierw, aby być blisko ludzi, św. Franciszek zgodził się zamieszkać w zamku Allinges, w towarzystwie jedynie swojego kuzyna. W czasie swojego codziennego spaceru do Thonon, spotykał ludzi w ich codziennym życiu: robotników w ich sklepach, chłopów na polach i mieszkańców w ich domach. W ten sposób nawiązał z nimi prostą, ale osobistą relację. Przez to, że stał się ich przyjacielem, jego świadectwo życia stało się jeszcze bardziej pociągające. Ten apostolat relacji i przyjaźni stał się fundamentem jego pracy misyjnej.

Po drugie, św. Franciszek żył ubogo, nie posiadał środków do życia. Miał niewielkie wsparcie ze strony ludzi. Chociaż był gościem w zamku Allinges barona Hermance, odmówił głoszenia Ewangelii pod ochroną oręża katolickiej armii.

Po trzecie, swoją nadzieję pokładał wyłącznie w Bogu. Jego siłą była modlitwa i codzienna Msza św. w małej kaplicy zamkowej przed zejściem do Thonon. Nawet jeśli był obrażany i wyśmiewany, nawet jeśli protestanci stronili od niego lub atakowali go, traktował ich z wielkim szacunkiem i wielką miłością.

Po czwarte, był przekonany o naturalnej skłonności do miłości każdego człowieka. Dla niego wyzwaniem misyjnym było pomóc każdemu człowiekowi uwierzyć, dzięki darowi wiary, w istnienie Boga miłości, wcielonego w Jezusie, ukrzyżowanego z miłości do nas i zmartwychwstałego, abyśmy mogli w pełni wejść w miłosną komunię z Bogiem.

Po piąte, dobrze przygotował się do głoszenia kazań, dbając tak samo o swoje małe stadko wiernych w Chablais, jak i o duży tłum wiernych. Gdy ludzie nie chcieli go słuchać, Franciszek sporządzał ulotki i je rozdawał. I podobnie jak protestanci, on również korzystał z Pisma świętego w swoich kazaniach i w dyskusjach z niektórymi z nich.

I wreszcie, ponieważ w owym czasie akademie były dominującym miejscem intelektualnych poszukiwań coraz bardziej wykształconej ludności europejskiej, św. Franciszek Salezy, wraz z Antoine Favre, przewodniczącym Senatu Sabaudii, założył w 1606 roku Accademię “Florimontana”. Ostatecznym celem tej inicjatywy było promowanie “pobożnego humanizmu” poprzez przenikanie wartości Ewangelii do literatury i nauki, tworząc w ten sposób więź między wiarą i kulturą oraz łącząc wiarę z rozumem. W tym kontekście “pobożność” (świętość) przenika wszystkie wymiary życia codziennego. Akademia “Florimontana” zakończyła swoją działalność w 1610 roku, kiedy to senat Sabaudii został przeniesiony do Chambéry. Do jej członków należeli także poeta Honoré d'Urfé oraz dwaj synowie Favre'a, z których jeden, Claude Favre de Vaugelas, stanie się później jednym z pierwszych akademików renomowanej Akademii Francuskiej w Paryżu.

Ostatecznie św. Franciszek Salezy potrafił poruszyć serca ludzi przede wszystkim poprzez osobiste świadectwo życia – poprzez swój zapał misyjny, odwagę, wiarę, miłość i przepowiadanie – które doprowadziło wielu do nawrócenia.

Pytania do refleksji i dzielenia się:

Czego mogę się nauczyć ze strategii misyjnej św. Franciszka Salezego, która jest możliwa do powielenia w moim środowisku? Jakie znaczenie powinienem nadać mojemu osobistemu świadectwu życia?

Ks. Alfred Maravilla SDB

Radca generalny ds. Misji 

Źródło ANS

Pani z Guadalupe

       W grudniu 1531 roku na jednym z meksykańskich wzgórz, Juan Diego idący do pobliskiego kościoła, zobaczył piękną Niewiastę, która powiedziała: Jestem Dziewicą, Świętą Maryją, Matką Boga Prawdy, przez którego wszystko żyje, Pana wszystkich rzeczy, jakie są wokół nas, Pana nieba i ziemi. Pragnę, aby w tym miejscu wzniesiono dla mnie dom. Jestem twą miłosierną Matką, twoją i wszystkich ludzi, moich umiłowanych, którzy Mnie kochają, którzy Mnie szukają, którzy Mi ufają. Tu wysłucham ich łkania, ich narzekań i uzdrowię ich ze smutku, ciężkich doświadczeń i cierpień. Kiedy indiański wizjoner przedstawił prośbę Pięknej Pani biskupowi miejsca, nie został zrozumiany i zażądano od Niego widzialnego znaku. W kolejnym dniu objawień Maryja prosiła Juana, aby z miejsca, które mu wskazała zerwał kwiaty, choć była zima. Indianin spełnił Jej prośbę i zerwane kwiaty zawinął w swój płaszcz. Kiedy stanął przed biskupem i rozwinął płaszcz, kwiaty wypadły na podłogę, a na płaszczu ukazał się wizerunek Pięknej Pani, którą Juan Diego widział na własne oczy. Tak powstał obraz Matki Bożej z Guadalupe, miejsca, w którym do dziś kwitnie kult Najświętszej Maryi Panny, sanktuarium gdzie rzesze wiernych od setek lat doświadczają tego, czym jest prawdziwa miłość Matki.

        Kościół uznał za autentyczne objawienia maryjne w Guadalupe. Juan Diego zmarł w 1548 roku. Jan Paweł II beatyfikował Go w 1990 roku a w 2002 ogłosił świętym. W kalendarzu liturgicznym wspomnienie św. Juana Diego obchodzimy 9 grudnia, natomiast Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe 12 grudnia.

        Święty Indianin usłyszał z ust Maryi, że jest Matką wszystkich, którzy Ją kochają, którzy Jej szukają i którzy Jej ufają. Kochać Maryję, szukać Jej miejsca w swoim życiu i ufać, że w każdej radości i smutku okaże się Matką czułą, bliską i słuchającą. To droga dla każdego, kto chce nazywać siebie dzieckiem Maryi. Czy spoglądając na własne życie mogę z przekonaniem powiedzieć, że tak jest? Jeśli tak, to nie ustawajmy w gorliwości, aby pielęgnować w sobie postawę dziecka. Jeśli jednak czegoś mi brak, to nigdy nie jest za późno, aby zacząć od nowa. Taka jest droga chrześcijanina, droga tych, którzy żyją z Chrystusem i w Chrystusie, droga tych, których Chrystus powierzył Maryi. Niech na tej drodze wspomaga nas Najświętsza Maryja, która spogląda na nas z łaskami słynącego wizerunku Pani z Guadalupe.

Źródło: admawaw.pl

Wspomnienia o śp. s. Leokadii Zujko CMW

Dnia 17 sierpnia 2022 roku, w wieku 90 lat życia i 65 lat profesji zakonnej, do domu Ojca odeszła Siostra Leokadia Zujko.

Salezjanka, historyk, pracownik Biblioteki Uniwersyteckiej KUL 1964-1967, niesłusznie skazana i przetrzymywana w więzieniu w latach 1966-1968 za przechowywanie przedruków słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słowami: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie” oraz streszczenia prelekcji wygłoszonej przez przedstawiciela Urzędu ds. Wyznań do oficerów LWP na temat ,,Jak walczyć z Kościołem”. Uniewinniona od zarzutów po 29 latach.

Katechetka, delegatka inspektorialna ds. BWS i SSW po 1982 roku, vicepostulator przy procesie Czcigodnej Matki Laury Meozzi 1985-1994, przełożona, asystenka internatek i oratorianek.

Posługę delegatki inspektorialnej SSW pełniła w latach 1982-1994. Z jej iniciatywy w 2002 roku, w Sokołowie Podlaskim, powstało Centrum Lokalne SSW przy dziele Sióstr Salezjanek. Pierwszą delegatką lokalną powstałego Centrum była siostra Leokadia. Oficjalnie tę posługę pełniła do 2011 roku ale w życie wspólnoty angażowała nadal.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 20 sierpnia br. w Sokołowie Podlaskim.

Dziękując za wszelkie dobro, które śp. s. Leokadia spełniła na ziemi, prośmy w naszych modlitwach Boga, aby przyjął Ją do radości nieba …Niech  odpoczywa w pokoju!

STEFAN SANDOR WRÓCIŁ DO DOMU

09 wrzesień 2022

Seria niezwykłych wydarzeń towarzyszyła i ubogaciła uroczystość poświęcenia relikwiarza błogosławionego męczennika Stefana Sandora, skazanego za to, że po prostu «był salezjaninem».

Gorąco was pozdrawiam, drodzy przyjaciele charyzmatu Księdza Bosko. Tym razem bohaterem mojego przesłania nie jest młody człowiek, którego spotkałem w czasie jednej z moich podróży, ale młody salezjanin zamęczony na Węgrzech i ostatnio beatyfikowany.

Spotkanie ze Stefanem Sandorem jest bardzo pięknym spotkaniem serca.

Mówienie o wydarzeniach z przeszłości i pozycjach ideologicznych jest zawsze trudne i delikatne, ponieważ istnieją różne wrażliwości i środowiska kulturowe. Ale dramatyczne wydarzenia obecnych dni z ich śladami rozlewu krwi i cierpienia odnawiają stare rany, które, jak sądziliśmy, zostały wymazane raz na zawsze.

Stefan Sandor to młody salezjanin laik lub koadiutor (czyli nie ksiądz, ale salezjanin konsekrowany), który w wieku 39 lat został skazany na śmierć i stracony w mrocznych latach reżimu komunistycznego na Węgrzech. Został skazany jedynie za to, że “był salezjaninem”: za gromadzenie młodych ludzi na zajęciach młodzieżowych, sportowych i szkoleniowych. Dla ówczesnego reżimu oznaczało to “zdradę stanu”.

Może to zabrzmi absurdalnie, ale w wielu częściach świata salezjanie wciąż drażnią “wielkie szychy” po prostu dlatego, że chcą uczynić tę ziemię lepszą, zaczynając od dzieci i młodzieży.

Ale historia Stefana jest bardzo szczególna, zarówno jeśli chodzi o jego skazanie i sposób, w jaki uratował życie sześciu aresztowanych wraz z nim młodych mężczyzn, jak i jego egzekucję i pochówek w nieznanym masowym grobie, a po 70 latach odnalezienie go dzięki pomocy byłego wychowanka i trzech doświadczonych specjalistów od historii i badań DNA.

I mówię to, ponieważ szczerze wierzę, że pomimo trudności, z jakimi mamy do czynienia nawet w tym momencie historii Europy i świata, Bóg nadal ma ostatnie słowo, do Niego należy ostatnie słowo, gdy chodzi o sprawę życia i śmierci.

Tak było w przypadku młodego salezjanina Stefana Sándora. Odkryłem to w Budapeszcie, na Węgrzech, w dniu 4 czerwca tego roku. Wszystko wydawało się być zrządzeniem Opatrzności.

Kilka tygodni temu wspaniały gmach “Clarisseum”, w którym niegdyś mieściła się siedziba węgierskiej inspektorii, został zwrócony salezjanom wraz z wieloma budynkami, w tym drukarnią, w której pracował Stefan Sándor, a którą 72 lata temu upaństwowił reżim komunistyczny.

Na tym zdjęciu widać, jak wchodzimy przez zewnętrzną bramę: tego nie można było uczynić przez ostatnie 70 lat, aż do dnia dzisiejszego.

Tam, gdzie znajdowały się podwórza, właśnie w tym samym miejscu, gdzie bł. Stefan został aresztowany i zaprowadzony na szubienicę, odbyła się uroczysta Eucharystia, której miałem przyjemność przewodniczyć, a na zakończenie której miało miejsce poświęcenie i umieszczenie nowego relikwiarza bł. Stefana Sandora w stałym miejscu.

«Zawdzięczam mu życie»

Kolejny cudowny i wzruszający moment. Stefan Sandor zapobiegł egzekucji sześciu młodych mężczyzn, skazanych razem z nim.

Na tym zdjęciu widzicie mnie w towarzystwie mężczyzny siedzącego na wózku inwalidzkim. Jego żona nie mogła przybyć, ponieważ jest bardzo chora. Jest on jednym z sześciu tych wówczas młodych ludzi, którzy w wieku 22 lat zostali aresztowani wraz ze Stefanem za “zdradę stanu”. Po bardzo ciężkim przesłuchaniu z torturami młodemu salezjaninowi udało się chwilę porozmawiać z tymi młodymi mężczyznami i poprosić ich, by zrzucili całą winę za to, o co zamierzali ich oskarżyć, na niego. Młodzieńcy opierali się, ale powiedział im, że ze względu na ich przyjaźń i wiarę w Jezusa muszą to zrobić, aby uratować swoje życie. I tak też się stało. Powiedział mi o tym właśnie ten były wychowanek i były animator “Clarisseum”. I tak Stefan został skazany na śmierć, a oni na osiem lat więzienia. Na szczęście, jak powiedział mi nasz przyjaciel, trzy lata później na Węgrzech upadł reżim komunistyczny i ich wyrok został unieważniony.

DNA pobrane ze znaczka

Kolejny szczegół pokazuje nam działanie Opatrzności. W lipcu 1952 roku Stefan Sandor został przyłapany w pracy i nigdy więcej nie był widziany przez swoich współbraci. Przez 70 lat miejsce pobytu jego ludzkich szczątków pozostawało nieznane. Został stracony i pochowany w masowym grobie wraz z pięcioma innymi osobami w lesie na obrzeżach Budapesztu, bez żadnego znaku czy nazwiska, które mogłoby dać jakąkolwiek wskazówkę. Pochowanie w nocy i bez śladu wpisywało się w zamiar tych, którzy dokonali na nim egzekucji. Przez wszystkie te lata panowało przekonanie, że odnalezienie jego szczątków będzie niemożliwe. Jednak determinacja naszego byłego wychowanka, doświadczenie i wiedza znawcy historii tamtych lat w Budapeszcie (który domyślił się, gdzie mogą być pochowani, analizując to, co było wiadomo o wielu innych ówczesnych pochówkach) sprawiły, że kilka miesięcy temu odnaleziono doczesne szczątki sześciu rozstrzelanych. Wydawało się rzeczą niewiarygodną odnalezienie szczątków tych sześciu osób. Postanowiono sprawdzić, czy jedną z nich nie jest błogosławiony Stefan.

Pomogło w tym DNA, które udało się pobrać z listu napisanego przez Stefana i z innego listu ze znaczkiem, który przykleił brat, który żył nadzieją znaleziania jego zwłok, ale który zmarł trzy lata temu. To wszystko pozwoliło dwom wielkim specjalistom, których poznałem i którym z to podziękowałem, ekspertom w technikach rozpoznawania DNA, zidentyfikować wiele doczesnych szczątków śmiertelnych Stefana, które zostały zebrane i złożone w tej delikatnej urnie, którą tutaj widzimy. Stefan Sandor jest przedstawiony, jak czyta węgierski Biuletyn Salezjański (Szalezi Ertesito), przypominając, w jaki sposób poznał Księdza Bosko i świat salezjański, a także przywołując jego misję edukacyjną w dziedzinie druku, jako że był mistrzem drukarskim.

Z powodu tego wszystkiego i jeszcze wielu innych szczegółów, to co przeżyliśmy, było wyjątkowe. Mogę zaświadczyć, że moje wzruszenie, a także wzruszenie wielu osób w czasie Eucharystii tego ranka i w czasie różnych spotkań i dzielenia się przez cały dzień, nie da się opisać. Mogę zaświadczyć o wzruszeniu tego młodego wówczas (teraz w podeszłym wieku) mężczyzny, który mógł położyć rękę na urnie swojego salezjańskiego przyjaciela, wychowawcy i męczennika, który uratował mu życie i poświęcił się dla niego. Na bazie mojego osobistego doświadczenia mogę stwierdzić, że to nie jest przypadek. To jest znacznie więcej. Jest to również wyraz obecności Boga w wydarzeniach historii, znaczone ludzką wolnością.

Dlatego na koniec mogę powtórzyć to, co powiedziałem na początku: błogosławiony Stefan Sàndor wrócił do domu. I również salezjanie dzisiaj, z młodymi ludźmi, którzy są tutaj i tymi, którzy przyjdą, powrócili do domu, do swojego domu, do “Clarisseum” w Budapeszcie na Węgrzech.

Ks. Ángel Fernández Artime, SDB

Źródło ANS